




Kenderówek - Mary Kirchoff
Tłumaczenie : Jan Juźwicki
Prolog
Późne popołudnie w Solace. W Gospodzie Ostatni Dom panował spokój. Trójka przyjaciół zasiadała wokół ulubionego stołu, w kąciku, tuż obok kominka. Omawiali plany i zamiary.
- Jak sądzisz, Tas? Gdzie się najpierw udasz?
Mówiący te słowa Tanis Półelf wsparł podbródek dłonią a łokieć oparł o ciemny, dębowy blat starego stołu. Było mu całkiem dobrze.
Po drugiej stronie stołu siedział jego przyjaciel, Tasslehoff Burrfoot, kender. Tuż obok Tasa siedział trzeci z druhów, brodaty krasnolud, Flint Fireforge.
Smakowity zapach dymu dotarł do nosa kendera. Przebył drogę wzdłuż wszystkich czterdziestu ośmiu cali dziecięcej postaci, licząc od palców nóg odzianych w błękitne nogawice aż do czubka kitki rudych włosów na głowie. Znajomy, smakowity zapach poprawił mu humor. Kender był ździebko smutnawy: za chwilę miał się pożegnać z najbliższymi przyjaciółmi. I to na pięć lat. A to jest bardzo długo. Grupka dobrych przyjaciół, cała siódemka, właśnie podjęła decyzję o czasowym rozstaniu. Mają się spotkać za pięć lat. Z dokładnością co do jednego dnia. Tylko sprawdzą wszystkie pogłoski o zbliżającej się wojnie. I rozwiążą własne problemy.
- Nie myślałem jeszcze zbyt wiele, dokąd to miałbym pójść – niezbyt przytomnie odezwał się kender – Myślę, że tam gdzie mnie wiatr zawieje.
Podniósł do ust i odwrócił pusty już dzban. Odczekał aż ostatnia kropla smakowitej piany ześlizgnęła się na wyczekujące wargi. W końcu spadła wydając głośny dźwięk –„plop”.
Zamlaskał z satysfakcją. Wytarł usta brzegiem rękawa obramowanego futerkiem. Zezował w stronę ciemnej lady ze szpuntami. Spojrzał na Tanisa.
- Przecież przyjaciele na całym Krynnie oczekują, że ich odwiedzę!
Tas odepchnął puste naczynie na brzeg stołu. Chciał jeszcze pić.
Oczy Flinta, skryte pod krzaczastymi brwiami, zaiskrzyły z podejrzaną wesołością.
- Idę o zakład, że już nie mogą się doczekać! No i założę się, że są teraz okropnie zajęci! Właśnie wymyślają zamki odporne na kenderów!