top of page

Hobbit : Pustkowie Smauga - Wrażenia

Już w polskim tytule kryje się pewna nieścisłość. Tytuł drugiej części Hobbita ustalono na „Pustkowia Smauga”. Przyznam, że tłumacze mogli mieć problem ponieważ wersja bliższa angielskiemu oryginałowi to „Spustoszenia Smauga” czy raczej „Ziemie spustoszone przez Smauga” – w każdym razie brzmi to niezręcznie. Chyba „pustkowia” są lepszym wyborem.
W drugiej części trylogii Hobbita widzimy przygody krasnoludów w drodze do Samotnej Góry. Przygoda za przygodą. Tarapaty za tarapatami. Wyrywają się wargom by wpaść na gobliny. Uciekają goblinom by spotkać pająki Mrocznej Puszczy (Szeloba razy 20). Uciekają pająkom po to tylko by wpaść w ręce elfów Thranduila. Umykają elfom by znów walczyć z orkami i wpaść w ręce ludzi Miasta na Jeziorze. A wszystko po to by stanąć twarzą w twarz ze smokiem, by z nim walczyć, by go wykiwać, by … nie zdradzę.
W sumie, o ile w pierwszej części mieliśmy sporo do przemyślenia (a przynajmniej Bilbo miał) to tutaj mamy właściwie samą akcję. Przynajmniej jeśli chodzi o krasnoludy i Bilba. Jedyny moment rozterki hobbita to decyzja, jaką podjął w wyniku rozmowy ze smokiem. Jest to więc film akcji. Jednocześnie jednak wprowadzone do filmu postacie jakich próżno w książce szukać, zaczynają znacząco kierować narrację w stronę Władcy. Legolas i Tauriel wyraźnie nawiązują w swoich rozmowach do zagadnień wiecznego wroga, sił ciemności i wyboru włączenia się w nurt wydarzeń lub izolowania się od wszystkiego (opcja Thranduila).
A teraz po kolei:
1.    Scenariusz: Philippa Boyen, główna autorka scenariusza, zna materiały Tolkiena doskonale. Potrafiła włączyć do Hobbita mnóstwo przypisów z Władcy, trochę z niedokończonych opowieści, jakieś notatki profesora a potem zgrabnie połączyć to w jedną całość. W rezultacie nie uzyskujemy ekranizacji książki lecz ekranizację idei historii Śródziemia wg Tolkiena. Wątki wprowadzone przez scenarzystów są moim zdaniem prawdopodobne. Nawet znikanie Gandalfa jest tu uzasadnione (świetny wątek Dol Guldur i powracającego Saurona).  WIELKI PLUS
2.    Scenografia: Pustkowia Smauga dzieją się w dużej mierze w scenach ponurych i mrocznych. Mroczna Puszcza, piwnice królestwa elfów, Dol Guldur, Miasto na Jeziorze, Erebor – same mroczne okolice. Na otwartej przestrzeni znakomicie sfilmowany zjazd beczkami w rwącej rzece. Pomimo mroku będącego cechą wspólną przeróżnych lokalizacji jest to wszystko jednak zróżnicowane. Widać przeszłe bogactwo Ereboru, widać nawet byłe piękno lasu opanowanego przez pająki, widać resztki świetności ludzi z Miasta. Duży PLUS.
3.    Muzyka: Howard Shore nie miał tym razem wielkiego pola do popisu, bowiem film jest zdominowany przez akcję, tu nie ma miejsca na charakterystyczne motywy czy porywające arie. Muzyka ma tylko ilustrować, wpadać w ucho i nie przeszkadzać. I tyle czyni. PLUS, ale bez przesady.
4.    Aktorzy: Pustkowia są właściwie filmem o jednej postaci – Thorin Dębowa Tarcza. Stąd tak ważna gra Armitage’a. Świetny. Pozostali stają się powoli tłem dla przywódcy krasnoludów. MacKellen jest nadal świetny lecz jest go niewiele. Dobry jest Beorn, lecz jest go malutko (sceny do rozszerzenia w special edition). Orlando Bloom jest tu lepszy, mniej papierowy, prawdziwszy niż we Władcy, dobra rola odtwórcy Thranduila (choć sama postać powoli staje się nieciekawa) i całkiem niezła Tauriel. Kiepskie role goblinów, to już tylko maski z papier mache, kupa wrzasku i powykrzywianych grymasów. Sporym niedostatkiem zaczyna być gra krasnoludów (choć może to być pewna cecha scenariusza). W pamięci pozostaje tylko siwiutki Balin i kochliwy Kili. Reszta jakoś się zlewa w jedną masę. W sumie – nieźle choć mogłoby być lepiej.
Podsumowując: film wyraźnie zaczyna zmierzać w kierunku połączenia z Władcą, właściwie brakuje tylko wątku Aragorna i, być może Arweny. Sprawa powrotu Saurona z niebytu jest już załatwiona. Mnie to odpowiada, lecz nie jest to już Hobbit Tolkiena lecz Hobbit – prequel Władcy.
Rzecz warta obejrzenia, zwłaszcza gdy ukaże się wydanie rozszerzone, ale bez nastawienia na zgodność z książką. Ten film to już byt osobny. Polecam gorąco.

 


bottom of page